Szukanie dialogu w Mińsku

To początek nowego etapu. W sobotę białoruski prezydent udał się do więzienia KGB, żeby spotkać się z opozycjonistami przetrzymywanymi tam tygodniami czy miesiącami. Pytanie: jak to interpretować?

Pierwsza hipoteza: Łukaszenka jest jest osłabiony, że postanowił nawiązać dialog. Stała przed nim m.in. czołowa przedstawicielka Rady Koordynacyjnej (grupy reprezentującej opozycję), a przede wszystkim Wiktor Babaryka, niedoszły konkurent Łukaszenki w wyborach, aresztowany w czerwcu z obawy, że wygra.

Spotkanie „starej opozycji” i nowej, ulicznej, wyglądało na początek negocjacji, tyle że to Łukaszenka zdecydował o czasie i miejscu spotkania. Był głównym strażnikiem i panem sytuacji. Pozostali to więźniowie, którzy na chwilę opuścili cele – i trudno o tym zapomnieć.

Bo może było raczej tak: samozwańczy prezydent czuje się silny. Postanowił więźniom oświadczyć, że mogą przyjąć jego propozycję reformy konstytucyjnej, w ten sposób znaleźć własną rolę do odegrania i odzyskać wolność. Od nich zależy, czy skorzystają z tej szansy, czy ją stracą. Jak zakomunikowało biuro prezydenckie, rozmowa trwała cztery i pół godziny. Którą interpretację zdarzeń wybrać?

Odpowiedź brzmi: trzecią, złożoną z dwóch powyższych. Protesty trwają, ale uległy erozji przez represje. Łukaszenka może przetrwać, ale nie może odzyskać kontroli nad krajem, który go odrzuca i którego gospodarka się załamuje. Chyba że zaproponuje jakieś zmiany. Może to osiągnąć tylko poprzez zaangażowanie opozycji w reformę konstytucyjną, której zarys musi jeszcze dookreślić.

Jego przeciwnicy są jego więźniami. Ale bez nich nie może nic zrobić i na tym polega właściwa lektura tej sceny.

Łukaszenka oświadcza swoim rozmówcom, że należy „spojrzeć na sprawy z szerszej perspektywy”, a „konstytucja nie zostanie napisana na ulicy”. Jego służby dodają, że „decyzją uczestników treść dyskusji zostanie utrzymana w tajemnicy”. Ale nie trzeba było tam być, żeby rozumieć, że zagrożony prezydent próbuje wbić klin między opozycje, którą zmusił do wygnania, i tę, którą trzyma w więzieniu. Kluczowe jest jednak to, że przywódca podszedł prosić więźniów – politycznych! – o pomoc. Nowy etap, który rozpoczął się w sobotę w Mińsku, jest polityczny. Ale represje nie ustają.

Łukaszenka będzie chciał odzyskać wiarygodność, w przeciwnym razie Putin go opuści. Jego przeciwnicy będą musieli zdecydować, czy mu odmówić, czy z nim pójść. Wiele będzie zależało od warunków zwolnienia, bo też trudno sobie wyobrazić negocjacje między szefem więzienia a jego więźniami.

Innymi słowy, między Łukaszenką, różnymi prądami opozycji i graczem w cieniu, jakim jest Putin, będą potrzebni ludzie, którzy mogliby pośredniczyć, badać oferty i posuwać sprawy naprzód.

Kilku europosłów promuje ideę utworzenia delegacji „dobrych posług”, upoważnionej przez PE i składającej się z trzech byłych szefów państw lub rządów. Jesteśmy małą grupą, która aktywnie pracuje nad tym zagadnieniem od miesiąca. Sobotnie rozmowy w Mińsku każą nam podwoić wysiłki.