List do moich rodaków
Przypominanie o tym byłoby dla Ciebie obrazą: zwycięstwo Marine Le Pen oznaczałaby, że Putin nie musiałby się już obawiać zaostrzenia sankcji w związku z wojną, którą rozpętał, bo najważniejsze decyzje w Unii Europejskiej podejmowane są jednogłośnie – a Le Pen by się temu sprzeciwiła.
Z nią w Pałacu Elizejskim Putin miałby wolną rękę w Ukrainie, a w obliczu niebezpieczeństwa, że zatriumfuje i wkrótce zaatakuje Mołdawię, a następnie Gruzję, wiele państw Unii zdecydowałoby się podjąć działania poza UE, w ślad za Stanami Zjednoczonymi i Wielką Brytanią. Byłby to koniec wspólnego frontu, jaki 27 państw zdołało utworzyć w tej wojnie. Rozdarcie byłoby tak poważne, że wstrząs objąłby całą UE. Projekt wspólnej obrony, pod który właśnie położono fundamenty, zostałby szybko zapomniany, a wzmocnienie Unii jako podmiotu na scenie międzynarodowej byłoby tym bardziej zagrożone, że Le Pen jest jej absolutnie wroga.
Podwójną zniewagą byłoby przypominanie, że wygrana Le Pen dałaby Putinowi możliwość triumfu nad Ukrainą i Unią, których istnienie zawsze odrzucał, bo chciałby odtworzyć Imperium Rosyjskie i nie mieć do czynienia ze zjednoczonymi demokracjami europejskimi, ale raczej z rozczłonkowanymi.
Trzecią zniewagą byłoby przypomnienie, że po pokonaniu lub uśpieniu Unii demokracje nie miałyby już większego znaczenia w świecie zdominowanym przez Chiny, odtworzone Imperium Rosyjskie, USA, a wkrótce także Indie.
Po czwarte – przypomnienie, że z Le Pen Francja wybrałaby koniec swojej roli w świecie i uniemożliwiłaby innym europejskim demokracjom utrzymanie politycznego znaczenia, byłoby dla Ciebie kolejną obrazą, bo o tym wiesz. Wszyscy to wiedzą lub to czują.
Czy wstrzymasz się od głosu za dwa tygodnie?
Nie zrobisz nic, by do tego czasu przekonać przyjaciół i krewnych, żeby nie popełnili takiej zbrodni, nie dopuścili do obniżenia poziomu Francji, do ograniczenia jej swobód i postawienia jej po stronie Putina?
Trudno to sobie wyobrazić, bo kiedy już dojdzie do katastrofy, jak wytłumaczyłbyś to dzieciom i wnukom, którzy pewnego dnia zapytaliby, dlaczego zrezygnowałeś z oddania głosu?
Czy powiedziałbyś im, że odchodzący prezydent był nieznośnie pretensjonalny, był prymusem, do którego wszystko w życiu zawsze się uśmiechało?
Powiedziałbyś im, że co prawda zmniejszył bezrobocie i uniknął, w samym środku pandemii, fali bankructw i zwolnień, mobilizując bez względu na koszty wszelkie instrumenty państwa, ale był prezydentem bogatych?
Że udało mu się przekonać Unię do wspólnego zaciągnięcia pożyczki na sfinansowanie planu naprawczego, ale był liberałem, thatcherowskim ideologiem na usługach najbogatszych?
Powiesz im, że pomógł uczynić walkę z globalnym ociepleniem priorytetem Unii, ale sam z niej zakpił, bo nie zrezygnował z energii jądrowej i nie zakazał stosowania glifosatu wystarczająco szybko?
Tak im powiesz, bo nie będziesz miał nic innego do powiedzenia. A potem zobaczysz ich miny.